2015-10-16
"Ameryka nie jest krajem dla pieszych. To jest kraj dla kierowców" (Marek Wałkułski - "Wałkowanie Ameryki")
Po co nam samochód?
Samochód w Stanach jest rzeczą niezbędną. Tu wszystko załatwia się przy użyciu samochodu - Drive-thru, czyli nie wysiadając z auta, są bary, apteki, bankomaty i inne (np. ślub w Las Vegas).
Do tego dochodzą duże odległości w miastach i ogromne odległości między nimi.
Na darmo szukać chodników - tu wszędzie jeździ się autem.
Tak więc samochód to podstawa na Route 66 :).
Przepraszam wszystkich miłośników jednośladów, którzy pewnie mają odmienne zdanie :)
Szukamy wypożyczalni
Zanim wybierzemy wypożyczalnię, pomyślmy jaki samochód potrzebujemy. Oczywiście im większy tym droższy. Ale za to komfortowy i zmieści nam się cały nasz bagaż plus zdobycze z drogi.
Trzeba wziąć pod uwagę fakt, że w USA wszystko jest większe, również i samochody. Z jednej strony w małym aucie będziemy się czuli źle (jak mrówka w stadzie słoni - uwierzcie, Amerykanie jeżdżą ogromnymi samochodami), ale z drugiej strony im większe auto i większy silnik, tym wyższe koszty wypożyczenia i spalanie. Jednak rekompensatą jest tu cena paliwa, o czym poniżej.
My szukając samochodu skorzystaliśmy z wyszukiwarki i pośrednika Rentalcars. Mają w swojej ofercie kilka wiodących wypożyczalni operujących na terenie USA. Cenowo wyszło to całkiem nieźle i około trzy razy taniej niż bezpośrednio w wypożyczalni w USA. Minusem była płatność już przy rezerwacji, ale z gwarancją zwrotu całości lub części w wyznaczonych terminach przed dniem rezerwacji nie stanowiło to ryzyka.
Wiele osób radzi, aby zarezerwować samochód z niższej klasy i czekać na promocję albo podnieść standard na miejscu. W górę zawsze łatwiej.
Tak też w pewnym sensie zrobiliśmy, bo podnieśliśmy klasę auta w momencie, gdy pojawiła się promocja.
Uwaga: Trzeba wiedzieć, że wynajęcie auta w jednym stanie i oddanie w innym (np. podróżując po Route 66) pociąga za sobą opłatę za tzw. "One way" - podróż w jedną stronę. Koszt to od 500$ (+podatki) wzwyż i płatne jest przy zwrocie auta, ale blokowane na karcie kredytowej już przy wynajmie.
Dodam, iż z naszego doświadczenia wynika, że opłata za "One way" z Chicago do LA była większa niż z LA do Chicago, co również wpłynęło na naszą decyzję jazdy "pod prąd".
Warto szczegółowo zapoznać się z warunkami ubezpieczenia. Raczej nie stosuje się kruczków typu udział własny, ale za to warto dokupić pełne ubezpieczenie z holowaniem, ochroną szyb i wymianą uszkodzonych opon.
Straszono nas, że samochód nie ma zapasowego koła, co się akurat w naszym przypadku okazało nieprawdą. Jednak na drogach widzieliśmy dużą ilość zniszczonych opon, lepiej więc dmuchać na zimne. Tego typu ubezpieczenie może się przydać.
Do wypożyczenia auta potrzebna nam karta kredytowa embosowana (wypukła) i prawa jazdy wszystkich kierowców.
Wystarczy zwykłe polskie prawo jazdy, nie ma konieczności wyrabiania międzynarodowego.
Pamiętajmy o wpisaniu drugiego kierowcy. Czasem wiąże się to z dodatkową opłatą, a czasem jest ujęte w cenie.
Można również wypożyczyć nawigację, lecz sądzę, że w dobie smartfonów i dostępnych darmowych map nie ma sensu płacić kilku dolarów dziennie za jej wypożyczenie. O nawigacji napiszę w osobnym poradniku.
Podsumowując, przy wynajmie auta uwzględniamy w kosztach opłatę za "One way", dodatkowego kierowcę, odpowiednie ubezpieczenie oraz podatki.
Jak wygląda odbiór auta
Jak? Jak wszystko w USA... bezproblemowo i prosto. Z lotniska zabiera nas Shuttle bus, czyli wahadłowy autobus dowożący pasażerów pod konkretną wypożyczalnię znajdującą się opodal lotniska. Na każdym z autobusów są nazwy wypożyczalni, a na lotnisku oznakowane miejsca ich postoju.
W wypożyczalni podchodzimy do stanowiska obsługi klienta, podajemy numer rezerwacji, prawo jazdy, kartę kredytową. Ewentualnie dokonujemy zmian lub dokupujemy ubezpieczenie. Podpisujemy umowę (oczywiście wpierw ją czytając), po czym udajemy się na duuuży parking podzielony na sekcje zgodne z klasami samochodów.
Udajemy się do sekcji, którą zarezerwowaliśmy i... tu nasze pierwsze zaskoczenie. Stoi kilka, kilkanaście samochodów do wyboru (w naszej klasie) z kluczykami w drzwiach, umytych i czekających na odbiór. Samochód ma pełny bak paliwa i albo z takim też oddajemy auto albo wypożyczalnia potrąci z naszej karty koszty uzupełnienia baku.
Wybieramy najbardziej nam odpowiadający, wsiadamy i w drogę! Jeszcze tylko mała kontrola przy wyjeździe i to wszystko! Prawda, że proste?!
Dodam jeszcze, że nie ma dowodu rejestracyjnego takiego jak w naszym kraju. Do kluczyków dopięty jest jedynie plastikowy, przeźroczysty breloczek z danymi auta i kodem kreskowy. Minusem jest dziwny zwyczaj spinania nierozłącznie i solidnie dwóch kluczyków do auta plus ta identyfikacja. Powoduje to nieporęczny duży pęk kluczy. Jest to trochę bez sensu, bo istotą dwóch kluczyków jest używanie ich przez dwie osoby, a tu niestety nie da się ich rozdzielić, wręcz nie można pod groźbą kary finansowej.
Jak się tym jeździ?
Dotychczas byłem zwolennikiem wyłącznie manualnej skrzyni biegów. Ja, pan i władca drążka biegów :) W USA zostałem postawiony przed faktem, że zdecydowana większość samochodów posiada automatyczną skrzynię biegów. Niestety muszę teraz stwierdzić, że jest to rewelacyjne rozwiązanie. Po pierwsze, ułatwiające płynną jazdę, szczególnie w realiach drogowych w Stanach Zjednoczonych. Lewa noga "się nudzi", dodatkowo korzystając z tempomatu, który również jest standardowym wyposażeniem, prawa noga na długich odcinkach bezkresnych dróg również "się nudzi". Do tego wolna prawa ręka, w której trzymamy kubek z kawą na wygodnym podłokietniku.
Przy korzystaniu z automatycznej skrzyni biegów powinniśmy wiedzieć o kliku jej ustawieniach:
- P - Park, czyli bieg, na którym parkujemy, pozostawiamy samochód, koła są zablokowane,
- N - Neutral, bieg neutralny czyli tzw. "luz" , ale uwaga samochód wtedy toczy się swobodnie,
- R - Reverse, bieg wsteczny,
- D - Drive, bieg, na którym poruszamy się do przodu.
Czasami można jeszcze spotkać oznakowanie "+" i "-", które służą, po przesunięciu drążka w lewo, do manualnego zmieniania biegów na wyższy lub niższy.
Pamiętać należy o tym, że uruchomić silnik można tylko na biegu "P" oraz przy wciśniętym hamulcu. Również zmiana biegu z "P" możliwa jest tylko przy wciśniętym hamulcu. Kolejna blokada to wyjęcie kluczyka, które możliwe jest również tylko na biegu "P".
Łatwo się przyzwyczaić i później zdziwić, jak przesiądziemy się do samochodu z manualną skrzynią biegów, że auto gaśnie na skrzyżowaniu albo nie odpala, bo nie wcisnęliśmy sprzęgła :)
Jeżeli chodzi o tempomat proponuję przećwiczyć jego działanie na prostym, spokojnym odcinku drogi. Przyciski przeważnie znajdują się na kierownicy. Najpierw należy go "uzbroić", czyli włączyć funkcjonowanie (przeważnie jest to przycisk "Cruise"). Następnie po uzyskaniu pożądanej prędkości ustawić jej utrzymywanie przyciskiem "Set". Możliwa jest korekta ustawionej prędkości przyciskami "+" i "-".
Naciśnięcie hamulca lub naciśnięcie przycisku "Cancel" powoduje skasowanie ustawień. Chwilowe przyspieszenie i puszczenie pedału gazu nie powoduje skasowania ustawień, a po chwili następuje powrót do zadanej prędkości.
Automatyczna skrzynia biegów i tempomat są naprawdę bardzo dobrymi wynalazkami, szczególnie na długą podróż po Route 66.
Mała prywata. Mój szwagier (zwolennik automatów) jak dowiedział się, że zmieniłem zdanie co do skrzyni biegów, chciał dać na mszę :)
Parkowanie
Przyznam się, że wypożyczając auto wpadło nam do głowy pytanie, czy ma ono czujniki cofania. Nawet zapytaliśmy o to w wypożyczalni.
Teraz lekko się tego wstydzimy. Dlaczego? Bo w USA nie ma kłopotu z parkowaniem!
Wszędzie jest dostatecznie dużo miejsca, parkuje się głównie przodem (choć osobiście uważam, że parkowanie tyłem jest bardziej wygodne), i wszędzie znajdziemy miejsce. No, może z wyjątkiem wielkich metropolii jak np. Los Angeles i Chicago. Tam niestety trzeba znaleźć parking i przełknąć słoną opłatę. W L.A. to od 10$, a w Chicago od ok. 20$.
W innych miastach po drodze nie spotkaliśmy się z problemami z parkowaniem.
Autostrady
Generalnie w USA jest niewiele odcinków płatnych. Natrafiliśmy na takie jedynie w stanie Oklahoma. To tzw. Turnpike. Tak naprawdę jechaliśmy tylko jednym odcinkiem płatnym, który kosztował 4$, ale że nie przejechaliśmy całym, na zjeździe dostaliśmy zwrot, więc kosztowało nas to coś ponad 3$ :)
Na jeszcze jeden taki odcinek trafiliśmy w okolicach Chicago przez przypadek, bo lekko się pogubiliśmy. Niech was nie zdziwi, że opłatę uiszcza się wrzucając (nawet z daleka) do wielkiego kosza/leja monety. Koszt, z tego co pamiętam, coś minimalnie ponad 1$.
Tak więc opłatami za autostradę szczególne nie musimy się martwić, jedynie polecam mieć pod ręką monety, a szczególnie tzw. quarters, czyli 25-cio centówki.
Tankowanie paliwa
Na stacjach benzynowych paliwa mają inną niż u nas ilość oktanów. Np. jest to 86, 88 i 91.
Tankowaliśmy zawsze tę najtańszą benzynę i nie widzieliśmy różnicy w stosunku do naszej rodzimej 95. Być może ma to związek z większymi silnikami i mocami amerykańskich aut.
Na dystrybutorach są umieszczone monitory i jest możliwość płacenia kartą. Niestety nie działają karty europejskie, a to z tego względu, że automat zadaje pytanie o kod pocztowy. Trzeba więc pofatygować się do kasy, określić kwotę, za którą chcemy zatankować i dopiero wtedy pompa zostaje odblokowana. Jeśli zatankujemy mniej, zwracana jest reszta w gotówce lub na kartę.
Przyznam, że praktycznie przez całą naszą podróż za każdym razem przeszacowywaliśmy kwotę, za którą chcieliśmy zatankować. Miało to związek z tanią benzyną w USA. Dodam również, że możecie zapomnieć o stresie szukania tańszej benzyny w zakamarkach miast. Na autostradzie cena nie odbiega od tej w centrum miasta. Owszem, zmienia się w zależności od stanu - najdroższa w L.A i Chicago - ale poza tym tankujemy tam, gdzie nam wygodnie.
Dodam przy okazji, że również ceny artykułów spożywczych na stacjach benzynowych nie odbiegają rażąco od tych w miastach, tak jak to ma miejsce u nas.
UWAGA: Czarny pistolet to benzyna bezołowiowa, a zielony olej napędowy. Odwrotnie niż u nas!
Kultura jazdy i przepisy drogowe
Z filmów wiemy, że Amerykanie jeżdżą... hmm... równo i monotonnie.
Mieliśmy możliwość tego doświadczyć. Ale równie szybko znaleźliśmy tego plusy.
Samochody w znacznej większości mają skrzynię biegów automatyczną. Do tego wyposażone są w tempomat. Są to dwa przydatne urządzenia w amerykańskich autach.
Powoduje to płynne ruszanie ze świateł i płynny ruch na autostradzie.
Przekraczać dozwolonej prędkości nie opłaca się nawet na drodze prostej po horyzont. Mieliśmy okazję być świadkami, kiedy dosłownie znikąd, na pustyni, policja w kilkanaście sekund zatrzymała samochód jadący trochę szybciej niż dozwolona prędkość. Proste szerokie autostrady kuszą. Ale znaki ostrzegające o pomiarze prędkości z helikopterów są prawdziwe.
Prędkość maksymalna, jaka była dozwolona na autostradach w naszej podróży, to ok. 120 km/h (75 mil/h). Niby mało, ale np. u nas ciężarówki jadą z prędkością dozwoloną 80 km/h, a my 140 km/h. 60 km/h różnicy!
W USA ciężarówki, i to znacznie większe, jadą z prędkością taką jak my(!) Więc nie ma krytycznego hamowania, bo np. ciężarówki akurat się wyprzedzają przez kilka kilometrów.
Na autostradzie włączamy tempomat i jedziemy równo z innymi. Gdzie się spieszyć, gdy dookoła piękne widoki. Mały wyjątek to ucieczka przed tornadem... ale to już osobny temat.
W USA możemy zajmować dowolny pas i się nim poruszać, wyprzedzać, chyba, że znaki informują inaczej (Keep Right - trzymaj się prawej). Pasy ruchu są szerokie, do tego szerokie pobocza po prawej i często po lewej stronie, plus ogromny pas oddzielający kierunki ruchu - nawet do kilkudziesięciu metrów. Nie mówiąc o sytuacjach, gdzie przeciwna nitka biegnie np. po drugiej stronie góry. Nie ma mowy o oślepianiu z przeciwnych kierunków.
Drogi są równe, szerokie, i dobrze oznakowane.
W miastach sytuacja jest podobna. Można mieć w samochodzie kawę w otwartym kubku i na pewno się nie rozleje! Doskonałym rozwiązaniem jest usytuowanie sygnalizatorów świetlnych za skrzyżowaniem. Wtedy można podjechać maksymalnie do skraju skrzyżowania i łatwo widzieć sygnalizację a co za tym idzie sprawnie ruszyć przy zielonym świetle.
Na czerwonym świetle mamy prawo, po zatrzymaniu i ustąpieniu pierwszeństwa innym, skręcić w prawo, coś na kształt naszej zielonej strzałki. Ten przepis dotyczy również skrzyżowań typu T z drogą jednokierunkową i skrętu w lewo. Ale proponuję zaznajomić się z amerykańskim kodeksem drogowym, choć i tak jest znacznie prostszy niż nasz.
Kolejnym rewelacyjnym rozwiązaniem jest skrzyżowanie 4-way STOP, czyli znak STOP na każdej drodze dochodzącej do skrzyżowania. Jest to bardzo popularny typ skrzyżowania w USA. Polega na obowiązku zatrzymania się samochodów nadjeżdżających z każdej strony i prawa ruszenia w kolejności w jakiej nadjechały.
Wydaje się to problematyczne, ale uwierzcie, że na żywo jest rewelacyjne i bezproblemowe.
Znaki drogowe są "opisowe". Nie ma np. naszego znaku droga jednokierunkowa, tylko tabliczka "One way" - jeden kierunek. Spotykamy też znaki typu "lewy pas musi skręcić w prawo", "zatrzymaj się w tym miejscu" itd. Oczywiście w języku angielskim.
Co ciekawe, na autostradzie podczas remontu nie widzieliśmy ograniczeń prędkości, jak u nas, ale ostrzeżenie typu: "Za potrącenie pracownika przy remoncie drogi grozi zabranie prawa jazy na tyle lat, grzywna w takiej wysokości i odsiadka w stanowym więzieniu”. Proste!
O wspomnianej kulturze jazdy muszę napisać tyle, że Amerykanie nigdzie się nie spieszą. Nie ma na drodze chamstwa, wymuszania, kombinowania. Ruch wszędzie, nawet w zatłoczonym Las Vegas, odbywa się płynnie. Przemierzyliśmy ponad 5 tys. kilometrów i nie mieliśmy ani jednej stresującej lub niebezpiecznej sytuacji, która by spowodowała choćby wylanie kawy z kubka :) Widzieliśmy zaledwie jeden niegroźny wypadek.
Pamiętajmy jednak o trzymaniu się dozwolonej prędkości. Tak jak pisałem wcześniej, policja pojawia się tu dosłownie znikąd. Nawet na pustyni.
Czegoś trzeba słuchać
Oczywiście samochód wyposażony jest w radio. Wybraliśmy taki, który miał złącze USB i mogliśmy słuchać przygotowanej wcześniej własnej muzyki z pendrive. Ale grzebiąc w radio okazało się, ku naszemu zaskoczeniu, że mają tu około 200 stacji radia satelitarnego!
Tak, tak, radia satelitarnego Syrius, gdzie kanały podzielone są tematycznie na gatunki muzyki. Oczywiście jest również tradycyjne radio FM, ale biorąc pod uwagę odległości w USA, są problemy z zasięgiem. Za to radio satelitarne, na tym samym ulubionym kanale mojej żony "Country", nadawało non stop na całej Route 66! Minimalne problemy były jedynie pod wiaduktami i w Chicago pośród drapaczy chmur.
Tu muszę dodać małe ostrzeżenie. Jak mieliśmy tę małą nieprzyjemność się przekonać, czasami trzeba przełączyć się na lokalne FM. A było to w przypadku nadciągającego tornada. Na falach klasycznego FM można wyszukać lokalne stacje, gdzie nadawane są precyzyjne, automatyczne komunikaty o zagrożeniu, kierunku przemieszczania się tego żywiołu i przewidywanych czasach pojawienia się w określonych okręgach. Komunikaty te powodują ciarki na plecach, ale gdy jesteśmy w pobliżu, są dla nas bardzo przydatne.
Bezpieczeństwo ogólne
Nie spotkaliśmy się z jakąkolwiek sytuacją, która mogła by nas stresować pod względem obawy o kradzież. Z tego, co zauważyliśmy, to Amerykanie raczej zamykają swoje auta, w przeciwieństwie do tego, co widzimy na filmach. Oczywiście należy trzymać się podstawowej zasady jak wszędzie: "Czego oko nie widzi, tego sercu nie żal", czyli nie zostawiamy niczego w aucie na widoku. I tu powracam do wyboru auta. Trzeba wybrać takie, w którym nasz bagaż w całości zmieści się do bagażnika i nic nie kusi we wnętrzu pozostawianego na parkingach auta.
Akcesoria do auta
Krótko. Zabieramy z domu uchwyt na szybę do smartfona do celów nawigacji, ładowarki samochodowe (są standardowe), naszą ulubioną muzykę na pendrive lub CD oraz awaryjnie mapy papierowe.
Opcjonalnie polecam kamerkę do rejestracji trasy.
Problemy w drodze
Tu niestety musimy was rozczarować. Nie było takich. Stąd trudno nam przekazać cokolwiek na ten temat.
Zwrot wypożyczonego auta
Jak myślicie, czy czekają nas problemy? Nie w USA!
To, na co musimy się jedynie przygotować, to znaleźć punkt odbioru, co oczywiście nie jest trudne, ponieważ jest doskonale oznakowane. Najlepiej wcześniej wpisać w nawigację adres, a reszta pójdzie już gładko.
Wjeżdżając do punktu odbioru widzimy szeroki plac z wyznaczonymi wieloma pasami, na które obok nas dojeżdżają co chwilę inne zwracane samochody. Zatrzymujemy się za poprzedzającym nas autem, podchodzi do nas pracownik wypożyczalni, który skanuje kod kreskowy na bocznej szybie, rzuca krótkie pytanie, czy nie było problemów z autem, podaje wydruk z przenośnej drukarki, prosi o rzucenie kluczyków na kokpit i wskazuje stojący tuż obok autobus na lotnisko.
Przyznam, że byliśmy w szoku, bo w te kilka minut obok nas pojawiło się wiele kolejnych aut, które równie bezproblemowo zostały odebrane.
Tak naprawdę to już wszystko. Ewentualna opłata za "One way" zostanie automatycznie pobrana z naszej karty kredytowej, chyba, że chcemy wpłacić ją w gotówce, wtedy musimy w tym celu podejść do biura obsługi klienta.
Shuttle bus podwozi nas w kilka minut pod konkretny terminal. Wszystko dla ludzi... ale to już kolejny nasz temat.