2015-09-28
Lot do USA niektórych przeraża, a dla niektórych jest po prostu sposobem na przemieszczenie się.
Przedstawimy kilka naszych porad na bazie doświadczeń z lotu za ocean.
Zaczynamy - planowanie podróży
Planowanie przelotów (w kontekście podróży po Route 66) proponuję zacząć od wyboru miejsca, w którym chcemy rozpocząć naszą wycieczkę - w Chicago czy Los Angeles (Santa Monica).
Przypomnę, że formalny początek Route 66 jest w Chicago, a koniec w Los Angeles, a dokładniej w Santa Monica.
W związku z tym mamy dwie opcje (zakładając, że podróżujemy po całej Route 66):
- lot do Chicago i powrót z Los Angeles
lub
- lot do Los Angeles i powrót z Chicago.
Istnieje jeszcze trzecia opcja, dla największych fanów Route 66, trasa tam i z powrotem po Route 66 :)
Wybór przewoźnika
Przewoźników, czyli w naszym przypadku linii lotniczych, mamy do wyboru całkiem sporo. Najpopularniejsze linie lotnicze w Europie to Air France, British Airways, KLM, Lufthansa, no i nasz rodzimy LOT.
Zacznę od tego, że powinniśmy zadecydować o maksymalnej ilości przesiadek, jakie jesteśmy w stanie zaakceptować.
Przesiadki to wbrew pozorom dość istotna sprawa. Od nich zależy zmieszczenie się w założonym czasie i powodzenie naszej podróży.
Kupując bilet na całą podróż przeżyjemy mniejszy stres, ponieważ w przypadku opóźnienia na którymkolwiek pośrednim etapie podróży, mamy zagwarantowane tzw. "przebookowanie", czyli korektę naszego biletu i dotarcie do celu możliwie najszybciej, nawet innymi trasami.
Gorzej jeżeli korzystamy z różnych przewoźników, wtedy ryzykujemy utratę biletu.
Każdy musi sobie sam przekalkulować jakie koszty jest w stanie ponieść i jakie ryzyko.
Na naszym przykładzie opowiem, że wybraliśmy wiodącego przewoźnika w Europie i zdaliśmy się na jego zapewnienia, że 70 min. na przesiadkę na lotnisku Heathrow w Londynie jest wystarczające i realne. Niestety samolot z Krakowa, mimo że wystartował punktualnie, został zatrzymany w "holdzie" (krążenie nad lotniskiem w oczekiwaniu na pozwolenie na lądowanie) nad Heathrow. Konsekwencją tego było minimalne opóźnienie. Do tego doszedł tłok na odprawie bezpieczeństwa i opieszałość pracowników Heathrow. I tak pomimo 41 min. na przesiadkę (czas minimalny to 40 min.) nie zostaliśmy wpuszczeni na nasz wymarzony samolot (Airbus A380) do Los Angeles. Oczywiście zostaliśmy przebookowani na lot przez Waszyngton, ale w ten sposób zaliczyliśmy 5 godzin całkowitego opóźnienia lotu, dodatkową przesiadkę i do tego 18 godzinne opóźnienie naszego bagażu, który zaginął w Waszyngtonie :( Mieliśmy na szczęście przewidziany "bufor" 1 dnia na początku i końcu podróży, ale pozostaje niedosyt tego, co mogliśmy w tym pierwszym dniu jeszcze zrobić i zobaczyć w Los Angeles.
Stąd płynie kolejne doświadczenie. Trzeba przewidzieć co najmniej dwie rzeczy. Zaplanować bufor czasowy w pierwszym dniu podróży na ewentualne opóźnienie oraz spakować odpowiednio swój bagaż podręczny tak, aby zniwelować skutki chwilowej utraty bagażu głównego - ale o tym już w kolejnym poradniku.
Odnośnie reklamacji i dochodzenia swoich praw również odsyłam do osobnego poradnika.
Czym tak właściwie lecimy
W obrębie Unii Europejskiej latają zwykle samoloty wąskokadłubowe Airbus A320 lub Boeing 737. Są to samoloty w konfiguracji siedzeń 3-3.
Za ocean latają już większe samoloty i są to:
Airbus A380 - największy pasażerski samolot, w pełni dwupokładowy, w konfiguracji siedzeń 3-4-3 na dolnym pokładzie oraz 2-4-2 na górnym (klasa ekonomiczna). A380 szczyci się najcichszym wnętrzem.
Boeing 747 tzw. Jumbo Jet - z dodatkowym małym górnym pokładem, głównie dla wyższych klas.
Boeing 777 (tzw. trzy kosy) - bardzo popularny, najbardziej niezawodny i bezpieczny samolot dwusilnikowy, o największych rozmiarowo silnikach spośród szerokokadłubowych samolotów pasażerskich. Konfiguracja siedzeń na jego pokładzie to 3-3-3.
Samoloty mają od 3 do 4 klas na pokładzie. Przeważnie są to First Class, Business Class oraz Economy Class. Oczywiście linie lotnicze prześcigają się w nowym nazewnictwie.
Im wyższa klasa tym przede wszystkim mniejsze "zagęszczenie" miejsc wpływające na komfort podróży, wykwintniejsze menu, bardziej "intensywna" obsługa, większa waga bagażu rejestrowego, lot w przedniej cichszej części samolotu i wiele innych.
Jako ciekawostkę podam, że niektóre linie lotnicze posiadają samoloty oferujące w pierwszej klasie indywidualne apartamenty z łazienką i prysznicem!
Na pokładzie samolotu
Standardy są oczywiście różne. O ile w lotach wewnątrz Unii Europejskiej możemy liczyć (w klasie ekonomicznej) jednorazowo na kanapkę i napój, to na trasach transatlantyckich są to już większe i częstsze posiłki oraz napoje. Mamy też do dyspozycji rozrywkę w postaci filmów, muzyki, radia, chat-a z innym "fotelem" w samolocie. Otrzymujemy słuchawki, kocyk, poduszkę, szczoteczkę i pastę do zębów oraz na życzenie kapcio-skarpetki oraz "zaślepki" na oczy :) Każda linia lotnicza na swojej stronie internetowej opisuje oferowane usługi.
Podróże za ocean, choć dłuższe niż te w Europie, są znaczniej przyjemniejsze. Samoloty są większe i szczególnie te nowe cichsze. Mniej odczuwalne są ewentualne turbulencje oraz sam start i lądowanie.
Co do komfortu podróży w odniesieniu do ilości przestrzeni między siedzeniami to muszę wszystkich zmartwić. Trend niestety jest taki, że przewoźnicy chcą "upchnąć" jak najwięcej pasażerów w samolocie. Stąd coraz mniejsze odległości między siedzeniami w klasie ekonomicznej. Średnio ok. 31 cali, czyli ok. 79 cm. Przy wyborze miejsc należy przewidzieć bliskość silników oraz "infants" (nie wiem czemu, ale to słowo bardzo mi się podoba w wersji angielskiej), czyli niemowląt.
Miejsca dla matek z dziećmi są odpowiednio oznakowane. Ale bywają i takie niemowlaki i dzieci, które całą podróż prześpią. Tak było w naszym przypadku. Przeraziliśmy się, gdy obok nas usiadła wielodzietna, rozkrzyczana rodzinka. Lecz kiedy tylko samolot wystartował wszyscy usnęli :)
Przesiadki
Z doświadczenia wiemy, że przesiadać się trzeba szybko i sprawnie. Czas przesiadki na Heathrow to praktycznie nawet 1.5 godziny na jednym terminalu nr 5! Terminal 5 to tak naprawdę 3 budynki. Budynek główny oraz dwie "wyspy" lotów transatlantyckich. Przemieszczamy się między nimi podziemną kolejką automatyczną. Oczywiście czas i sposób przesiadki może być różny na różnych lotniskach. Czas uzależniony jest głównie od kontroli bezpieczeństwa. A tak naprawdę to od efektywności pracowników tej kontroli.
W Stanach Zjednoczonych do czasu przesiadki należy doliczyć kolejkę do kontroli imigracyjnej i samą kontrolę. To tu tak naprawdę podjęta zostaje decyzja, czy zostaniemy wpuszczeni na teren USA. Sama wiza nie daje nam takiej gwarancji.
W naszym przypadku była to formalność, krótkie pytanie o cel podróży, co trwało dosłownie minutę. Ale postaraliśmy się (z pomocą stewardesy) wysiąść z samolotu w pierwszej kolejności i jako pierwsi zjawić się do kontroli granicznej. Zależało nam, aby drugi raz już nie spóźnić się na samolot.
Podczas przesiadek radzę wcześniej zapoznać się z topografią lotniska przesiadkowego oraz wskazówkami na stronach www lotniska. Często są zaznaczone odpowiednim kolorem linie na podłodze, które kierują najkrótszą drogą do kolejnej odprawy. Jeżeli mamy mało czasu to szukamy tzw. "fast truck-ów", czyli szybkich przejść i pytamy o drogę pierwszego spotkanego pracownika lotniska - on nam powinien pomóc w odnalezieniu najszybszej drogi przesiadki.
Jesteśmy na miejscu
Jeżeli nasz bagaż doleciał wraz z nami to jesteśmy szczęśliwi i udajemy się do wyjścia z lotniska.
Co jednak w przypadku gdy nasz bagaż zaginął? Jak się okazuje to całkiem "normalna rzecz" :(
Udajemy się do biura reklamacji i dokładnie opisujemy co się stało, jak wyglądał bagaż, gdzie zamierzamy się zatrzymać itd. Pracownicy są na to przygotowani i wypełnią wszelkie niezbędne dokumenty za nas. Przydaje się też sfotografowanie naszego bagażu np. komórką przed wylotem. Łatwiej wtedy jest go opisać jak wygląda i po prostu pokazać zdjęcie.
Warto również upomnieć się o zestaw podstawowych (jednorazowych) kosmetyków. Przydadzą nam się w oczekiwaniu na nasz bagaż.
Z tego, co mi wiadomo, reklamacje dotyczące bagażu należy zgłaszać do 7 dni.
Jeszcze tylko ten Jet lag
A co to takiego? Jet lag to "zespół nagłej zmiany strefy czasowej". Najogólniej ujmując jest to nasze zmęczenie podróżą plus indywidualne odczucia zmiany czasu od -9 godzin (Polska w stosunku do Los Angeles) do -7 godzin (w stosunku do Chicago). Jet lag jest inaczej odczuwany w lotach na wschód od naszej strefy czasowej, a inaczej w lotach na zachód.
W sieci można znaleźć porady jak sobie poradzić z jet lagiem. Moim zdaniem kluczowe są tu godziny naszego lotu. Można pomyśleć też o bezpiecznych tabletkach wspomagających sen. Nie będę tu robił reklamy, ale przyznam, że nam się sprawdziły.
Podam na naszym przykładzie. Wylecieliśmy z Krakowa ok. 13:30, a na miejscu mieliśmy być ok. 19:15 czasu lokalnego L.A. (faktycznie, z powodu opóźnienia lotu, byliśmy po północy). Na tym przykładzie widać, że "goniliśmy" słońce i za oknami samolotu ciągle było jasno. Organizm w miarę szybko przestawił się na nowe warunki czasowe. Oczywiście w pierwszy dniu byliśmy senni, ale w drugim dniu funkcjonowaliśmy już normalnie.
Niemniej myślę, że to sprawa bardzo indywidualna.
Powrót, czyli lot na wschód, jest chyba trochę gorszy. Ma to chyba również związek z tym, że już wracamy z naszej wspaniałej podróży :) Ubywa nam niestety tych kilka godzin i klika dni może potrwać nadrabianie czasu.
Ale wspomnienia wszystko wynagradzają!